poniedziałek, 23 grudnia 2013

Butterfly...

*

Axa Capucilli 
Urodzona w Dijon we Francji 13 grudnia 1988 roku 
Ukończyła Francuską Akademię Baletową w Nowym Jorku 
Tańczy w Wiener Staatsballet w Berlinie

    Moje życie? Nie jest łatwo je opisać, ale cóż... Nie okazało się tak wspaniałe,  jak to sobie wymarzyłam, ale też jeszcze się nie skończyło... Dzisiaj można by było je określić jak dość stabilne, więcej zysków niż ówcześnie. Jako mała dziewczynka prowadzana do szkółki baletowej, później trafiłam do specjalnej, prywatnej szkoły dla młodych i zdolnych tancerek, aż wreszcie znalazłam się na akademii baletowej w Nowym Jorku, którą tak hojnie i z dumą opłacali rodzice... Nie byłam jednak szczęśliwa. Ludzie, którzy mnie otaczali zwykli udawać mych przyjaciół chełpiąc się za mymi plecami moimi osiągnięciami, wmawiając, że to jedynie dzięki ich "wsparciu" zaszłam daleko... Nigdy nie byłam jednak wyjątkowa. Zwyczajna dziewczyna o zwykłych, wyblakłych, zwyczajnych marzeniach i od zawsze starałam się taka być. Nie oglądana z pryzmatu rodziców, którzy i tak nie zarobili na swoje bogactwo, a odziedziczyli w spadku. Nikt ku mej czci pomnika nie postawi, a me imię jak zabłysnęło raz, tak szybko pójdzie w zapomnienie... 
  Dziś zajmuję mieszkanie w środkowej części Berlina. Ma aż dwa pokoje, kuchnię i łazienkę, w której przesiaduję zbyt często pijąc kawę z odtłuszczonym mlekiem, jedząc moje ulubione żelki malinowe z kwaśną posypką i słuchając radia, gdzie puszczają jedne z moich ulubionych kawałków sięgających pamięcią jeszcze lata siedemdziesiąte. Często zapraszam grono znajomych na pogaduchy i wino w odcieniu szkarłatu bo sama siedzieć nie lubię. 
   Jedyne o czym teraz marzę to założenie małej szkółki tańca dla dzieci, by ktoś mnie znalazł w gronie tylu ludzi i zechciał zamknąć w gorącym uścisku namiętności, w wyniku którego na tym świecie pojawi się owoc naszej miłości. 

Witam wszystkich serdecznie i zapraszam do wątków!
Na zdjęciach i gifach: Evgenia Obraztsova 

10 komentarzy:

  1. [O jej.... Śliczne zdjęcie, o gifach nie wspominając <3 mogę liczyć na jakieś powiązanie? :D]

    Walker

    OdpowiedzUsuń
  2. [Niee, ja pomysłów nie mam żadnych :D Walker w Berlinie niestety dopiero od kilku miesięcy, ale zawsze mogli się poznać gdzieś indziej ;>]

    Walker

    OdpowiedzUsuń
  3. [Aaaa! :D Zdjęcie pod jedynką kompletnie mnie zauroczyło. Uwielbiam takie roześmiane zdjęcia!]

    Florie

    OdpowiedzUsuń
  4. [Chodź na wątek. Może jakiś świąteczny? Zakupowy szał? No, nie wiem. :D]

    Florie

    OdpowiedzUsuń
  5. [Dołączam do fanów zdjęcia spod jedynki, zamień je z tym w karcie! Chęci zawsze się znajdą, gorzej z pomysłami.]

    Viktor

    OdpowiedzUsuń
  6. Wcześniej do głowy by mu nie przyszło, że zamieszka w Berlinie. Pech chciał, że potrzebował najlepszych lekarzy, żeby stanąć w pełni na nogi i wrócić do pracy. Nie uśmiechałaby mu się myśl, że porzuci wojsko i team i już nie wróci na front. Jego siostra również to wiedziała i zdawała sobie sprawę z tego, że musi znaleźć taką klinikę, w której Walker dojdzie do siebie. Nie na darmo uzbierała się spora sumka na koncie, gdyż Chris został przewieziony ze szpitala wojskowego, właśnie do Berlina, gdzie mógł śmiało się rozgościć za swoje pieniądze w jednym z lepszych szpitali. Było ciężko, bo cały długi miesiąc spędził w czterech ścianach będąc przykutym do łóżka, ale jak widać na załączonym obrazku nadal żył i tylko czekał, aż ponownie chwyci za broń.
    Wciąż musiał jeździć na rehabilitację, bo chociaż rany teoretycznie były zagojone, to drętwienia nadal powracały. Walker jednak nie należał do słabych osób i dawał z siebie więcej niż tylko raz w tygodniu na wizycie kontrolnej. Powrócił do codziennego treningu, chociaż czasami bolało bardziej niż zwykle. W końcu, jedyny łatwy dzień był wczoraj, a nauczył się, że tylko ciężką pracą można osiągnąć wszystko.
    Rzadko kiedy ktokolwiek pytał o Walkera. A jeśli już to byli to studenci, dla których prowadził zajęcia z pierwszej pomocy. Przeważnie to Eveline spraszała do ich mieszkania różne koleżanki, a sam Christopher zamykał się w swojej sypialni, żeby mieć ciszę i spokój, której tak potrzebował. Hałas zaczął go irytować. Nie potrafił przestawić się na normalne życie po tylu latach służby i kolejne tygodnie wydawały mu się męczarnią. Może i był psychiczny, bo w końcu omal nie stracił życia, ale chciał wrócić do elitarnego teamu i nadal brać udział w tajnych operacjach. To było jego uzależnienie, z którym nie mógł walczyć.
    Dlatego więc zdziwił się, kiedy Eve go zawołała. Zgasił jednak papierosa wrzucając go do popielniczki, którą miał na balkonie. Nie przeszkadzało mu zimno, wręcz przeciwnie. Zakładając na tors samą bluzę z kapturem i zapinając ją na zamek błyskawiczny wyszedł z sypialni kierując się do drzwi.
    - Coś się stało? - zapytał od razu zastanawiając się czy ma naprawić grzejnik, kran, ściągnąć kota z drzewa czy jeszcze coś innego. Zwykle o takie przysługi prosiła go starsza sąsiadka z dołu, a przecież starszej osobie nie mógł odmawiać.

    Walker

    OdpowiedzUsuń
  7. [Waaaait. Czyli mam uznać, że się znają? Ale skąd mogą się znać? :D]

    Florie

    OdpowiedzUsuń
  8. [Balet tak bardzo kocham <3
    Chodź na wątek.]

    Charlotte

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie wiem, czy teraz uda mi się coś zacząć, ale... ojej! Dziękuję bardzo za piękne życzenia. Tobie również życzę wesołych, pogodnych i ciepłych świąt w gronie najbliższych. :)

    Flo

    OdpowiedzUsuń
  10. Na początku po przyjeździe do Berlina Walker nie miał pojęcia jak wygląda ich mieszkanie, bo pierwszy miesiąc spędził w szpitalu. Nasłuchał się jednak dość od siostry. Bo wnętrze było takie cudowne, a kamienica jaka śliczna... Tylko, że to szóste piętro, a nie ma windy. Ileż dziewuszka narzekała na ilość schodów! Nie mówiąc o wtaszczeniu ich rzeczy na górę wraz z pomocnikami, a potem sporymi zakupami. Mimo to Eveline chyba przywykła do sporej ilości schodów, a Walker najzwyklej w świecie nie zwracał na to uwagi. Wejście na szóste piętro nie było dla niego żadnym wysiłkiem, chociaż może zaraz po wyjściu ze szpitala nie miał zbyt dobrej kondycji. Siła komandosa jednak pozostaje, więc pokonywał stopnie dzielnie nie zważając na liczne bóle w kończynach.
    Zakupy traktował naprawdę neutralnie i zwykle robił tylko za szofera. Podwoził siostrę, gdzie jej się zamarzyło, a potem nosił jej siatki, bo do niczego innego raczej się nie nadawał. Sam, kiedy już musiał coś kupić to wchodził do sklepu z listą w głowie i nie szperając zbyt długo brał to, co go interesowało. Dzięki temu wszyscy byli zadowoleni, a szczególnie Chris, którego hałas niezwykle irytował, więc spieszący się ludzie działali na niego jak płachta na byka, wolał unikać tak zaludnionych miejsc jak centra handlowe.
    - Poinstruować w malowaniu ścian? - uniósł nieco brew. Sama pomoc oczywiście nie była problemem, ale co można powiedzieć na temat malowania? Chwytało się pędzel i dawaj po ścianie. Nie był artystą malarzem, ale w swoim życiu spędził również nieco czasu na budowie razem z ojczymem.
    - Jasne, nie ma problemu - odparł wychodząc z mieszkania i zamykając za sobą drzwi. Puścił sąsiadkę przodem, jak to miał w zwyczaju. - Jakiś remont na święta? - spytał unosząc kąciki ust. Zauważył, że ludzie wręcz wariują. Biegają za rodzynkami, wściekają się, bo wszystko im się przypala i wycinają biedne drzewka. Dzieci mają uciechę w rozbijaniu baniek i w ogóle panowało jedno wielkie zamieszanie, którego Walker nigdy chyba nie zrozumie.

    Walker

    [Również życzę wesołych świąt! :D]

    OdpowiedzUsuń